Megakampania Wiki
Advertisement

UWAGA! Opisywana historia, dzieje się w uniwersum Megakampanii, lecz nie jest jej kanoniczną wersją... powoływanie się na nią, lub/też opisywanie jej w prawdziwych artykułach będzie surowo karane...


Prolog

8 czerwca 1548 - ok. 800 kilometrów na wschód, od zatoki Arguin

- Ile już płyniemy? - zapytał zdenerwowany już Liam - 2 tygodnie, czy 2 lata?...

- Spokojnie bracie, płyniemy zaledwie miesiąc... a i tak dopłyneliśmy dalej niż niektórzy... - odpowiedział Fionn, kapitan statku "Czarna mewa".

- Fionn, kilku ludzi z załogi, zaczyna myśleć o buncie i zawróceniu spowrotem do Irlandii - odpowiedział, nieco już spokojniej, Liam.

- To niech sobię wracają - rzekł Fionn - dostałem rozkaz od królowej, że mamy płynąć dopóki, dopóty nie zobaczymy jakichkolwiek możliwych do skolonizowania wysp.

- Rozumiem Cię bracie, ale czy nie moglibyśmy popłynąć na wschód, do Arguinu? Katalończycy przecież tam już są, więc bylibyśmy bezpieczni, a część załogi może by się uspokoiła po zajściu na prawdziwą ziemię - zapytał młodszy z braci.

- Nie, nie mogli byśmy... według moich informacji, za nie więcej niż 50 kilometrów, znajdują się już jakieś wyspy. Gdy tam dopłyniemy, to część załogi zawróci by powiadomić królową - odrzekł starszy Fionn.

- Jak sobię chcesz bracie, ale nie dziw się gdy kilku marynarzy rzuci do Ciebię kilka ostrych słów, gdy przyjdziesz na posiłek - przestrzegł Liam.

- Poradzę sobię... - warknął kapitan.

Nagle do szalupy wbiegł zdenerwowany marynarz...

- Mój Panie - krzyknął Torin, bo tak miał właśnie na imię ten marynarz - zauważono obcy statek, nie dalej jak 15 kilometrów od nas!

- Idziemy - wrzasnął Liam, a Fionn pokwitował kiwnięciem głowy.

Po wyjściu...

- Ten statek, należy do floty Flandryjskiej - zauważył Liam - rozpoznaję po herbie...

- Racja bracie... tylko czego oni tu szukają? - zapytał ze zdziwieniem Fionn...

- Panie, podpływają do nas! - wrzasnął stojący obok nich marynarz.

Po kilku minutach...

- Witajcie przyjaciele, czego szuka Irlandzki statek na tak odległych wodach? - krzyknął kapitan obcego statku.

- Na urlop płyniemy... - chciał skwitować Fionn, lecz Liam uprzedził go mówiąc - płyniemy w imieniu Irlandzkiej królowiej, szukać nowych terenów do zamieszkania.

- Doprawdy? Robimy dokładnie to samo, tylko w imienu flandryjskiej księżnej, Margarety V... - odrzekł nieco cichszym głosem obcy kapitan.

- Nie musimy ze sobą walczyć - powiedział Fionn - niech każdy płynie w swoją stronę...

- A właśnie co do tego, w jakim to kierunku zmierzacie? - zapytał Flandryjski kapitan.

- Na połu... - Fionn przerwał Liamowi, waląc go pięścią w kark.

- Na zachód przyjacieclu, do tak zwanej "Ameryki" - dokończył już sam Fionn, z uśmiechem na ustach.

- ... skoro tak, nie widzę powodu byśmy mieli walczyć, jak powiedziałeś, my popłyniemy na południe, a Wy płyńcie na zachód - powiedział Wihelm, kapitan Flandrów.

Po oddaleniu się Flandryjskiego statku...

- Po co ich okłamałeś? - zapytał nadal oszołomiony Liam.

- A po co mają wiedzieć gdzie płyniemy? Musieli byśmy wtedy z nimi walczyć, a tak to nie ma problemu... - odpowiedział jedzący bułkę Fionn.

- Oczywiście że jest problem, bo teraz, a przynajmniej do czasu aż się od nich nie oddlaimy, musimy faktycznie na ten zachód płynąć... - odpowiedział ironicznie Liam...

- Może tam też są jakieś wyspy... - z opuszczoną głową, orzekł Fionn, po czym zaczął iść do swojej szalupy.

- Zaczekaj mój Panie - wrzasnął inny marynarz - co teraz mamy robić?

- Poczekajmy 2 godziny, następnie płyńcie dalej na południe... - odrzekł nieco ściszonym głosem Fionn.

- Na rozkaz, kapitanie - dumnie odpowiedział marynarz.

- Świetnie, a teraz pozwólcie mi iść do mojej kajuty - odrzekł, już nieco zmęczonym głosem, Fionn.

- Liam, czy z Twoim bratem wszystko w porządku? - zapytał ten sam marynarz.

- Tak, jest po prostu trochę zmęczony... to wszystko. - odpowiedział młody brat kapitana.

- Skoro tak mówisz... - powiedział zmieszany marynarz...

Rozdział I

Płyneli tak kolejnych kilka dni, w końcu Liam zapytał brata gdzie niby są te wyspy o których mówił, lecz ten jedynie zerknął na niego z politowaniem i odszedł do swoich zajęć. Młodszy z braci nie mógł jednak tak tego zostawić, gdyż musiał powiedzieć cokolwiek poddenerwowanym marynarzom. Postanowił więc pojść za Fionnem do jego kajuty...

Ciąg dalszy, nastąpi...

Advertisement